Zosia to naprawdę rezolutna dziewczynka. Oskar przypominał mi jedną z moich siostrzenic, z tym swoim „nie chcę”. Chociaz i ciocia Justa, często czegoś „nie chce”… 🙂 Film czarno – biały, skojarzył mi się z jednym ze smutnych, spotów reklamowych o Laskach i proszeniu o pomoc (pewna chybiona reklama społeczna, kiedy byłam w Gimnazjum). Nie mam słuchu muzycznego, ale czy te dzieci grały na pianinie tylko pieśni religijne? Chcę się mylić. Na szczęście… słuch mam jak słoń, czyli do….
Obrazowo – film pięknie zrealizowany, z masą emocji na twarzach dzieci plus pokazanie ich gestów. Zosia ma wiecznie szeroko otwarte oczy, sprawia wrażenie bardzo ciekawskiej, Oskar to jej odwrotność – zamknięte oczy, gra na pianinie, wyraźnie widać, że szuka dźwięków i dotyku. Oboje mają ten sam sposób na życie…Kinga – chyba najbliżej mi do niej, bo ma okulary, a jedna z moich postaci komiksowych to też Kinga… w okularach. Podziwiam, jak ona wytrzymywała w niewidzącej klasie… Ja pamiętam, że jako nastolatka musiałam się przyzwyczaić do dźwięku brajlowskiej maszyny, a na pewno jakbym zaczynała edukację, nie potrafiłbym się na niczym skupić.
Kiedy oglądałam ten film miałam wrażenie jakbym cofnęła się w czasie, do lat 90. Potem musiałam uświadomić sobie, nie że to czasy obecne. Telefon komórka typu jakiś smartfon w dłoni rodzica… na jednej ze scen. Znam dzieci w podobnym wieku do filmowych dzieci, ale chodzące do szkoły / przedszkola masowego i przypominam sobie czym one żyją… mam na myśli lekcje dodatkowe (balet, plastyka), czy choćby te gry na telefonach. Zachwyca pomysłowość Zosi, jej zabawy… ale czy ta kreatywność nie jest wymuszona ciemnością? Widzące dzieci obecnie są zupełnie inne, (Zosia przypomina zabawami widzącą wersję obecnej 3 – 4 latki). To jest dla mnie wstrząsające, a zarazem fascynujące, jak słucha się jakie ona ma słownictwo, znajomość piosenek (tu akurat, wyprzedza może nawet widzące 10 latki).
Piękne sceny przyjaźni. Dużo samotności. Szukanie dotyku, wsparcia obok (Zosia, Oskar). Ciekawe jak w tej trójce musiała odnaleźć się Kinga, chyba jedna z nielicznych, coś tam widzących. Mocno, zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że Kinga też uczy się brajla, a nie liter dla widzących. Oczywiście, istnieje opcja, że dziewczynka nie była w stanie czytać innych liter, (może miała poczucie światła i takie resztkowe kontury), tego nie wiemy. Oskar i Zosia, nie postawiają wątpliwości.
Tak na marginesie, może jest to jakaś praktyka w ośrodkach, koleżanka mówiła mi, że w 1 klasie też uczyła się pisma punktowego, a w 2 klasie już czytania na czarno druku (lupa w dłoń i nie ma litości).
Żeby nie było, ja weteranka po masowej podstawówce, musiałam nieźle się wyróżniać na tle innych dzieci (klasy 1 – 3), ale ja dość szybko znalazłam sobie hobby, które towarzyszy mi do dziś i raczej moje zainteresowania… raczej nie wskazywały na wiadomy problem. Chodzi oczywiście o rysunki. Do pewnego momentu, niepełnosprawność kojarzyła mi się tylko z reklamami błagającymi o pomoc (jak nie dasz pieniążka to niewidome dzieci będą płakać) i z ewentualnie… ze szkołami dla dzieci (z innymi dysfunkcjami), wtedy gadano, specjalnej troski. Ja… nigdy nie chciałam być specjalnej troski.
Uważałam, że dość długo, że ten problem da się naprawić, a jak w końcu zrozumiałam, że nie to zaczęłam siebie nie za bardzo lubić. Film czarno – biały bez kolorowych grafik od Disneya, za to z zakonnicą na pierwszym palnie, tylko mi przypomina dlaczego, trzymałam się od tego świata jak najdalej.
Pocieszające w tej historii: ciekawość Zosi i wytrwałość. Zosia – idealna reklama, dlaczego warto uczyć się czytać. Obawiam się, że umiejętność pisania i czytania dla niewidomych dzieci, może być czymś znacznie cenniejszym, niż dla ich widzących rówieśników. Czy litery sprawiają, że w tym wielkim nic zwanym ciemnością, coś się pojawia? Nie mam pojęcia, za to wiem, że widzące dzieci potrafią doskonale sobie poradzić bez znajomości liter na telefonie. Ikony – grafiki.
Myślę, że niedowidzenie wkurza mnie bardziej niż kiedyś. Pojeździłbym sobie hulajnogą, autem, albo jakiś sport ekstremalny, albo jak nawet wspominam jak przed blokiem wyglądały zabawy… dobra, wiem, że te dzieci może i nie mają poczucia straty, o ile nigdy nic nie widziały. Ja jednak jak porównam sobie to co ja pamiętam, a zwłaszcza, jak porównam z jakimi fajnymi rzeczami teraz mają do czynienia obecne 6 – 7 latki (bajery tworzone pod widzących), to zdania nie zmieniam: brak wzroku niszczy dzieciństwo…
Może kiedyś powiem, że byłam w błędzie, że dużo mentalnego syfu w głowie zrobiły mi kolorowe reklamy z uśmiechniętymi dziećmi (słodycze, klocki lego, trailery do animacji?). Może gdybym nie widziała tej siostry zakonnej, uczącej dzieci gestów do piosenki religijnej, może inaczej bym to odebrała?
Ale się rozpisałam…. Piękny film daje do myślenia.